Szpilki na boisku

Relacje, historie, komentarze ze świata polskiej piłki nożnej opowiedziane z perspektywy nietypowego widza, czyli kobiety…


Kwiecień 16, 2017

Spotkanie Lecha Poznań z Legią Warszawa

Spotkanie Lecha Poznań z Legią Warszawa, czyli mecz na szczycie

Biletowy zawrót głowy

Spotkanie Lecha Poznań z Legią Warszawa nie od dziś wzbudza spore emocje, zarówno u piłkarzy, jak i kibiców obu drużyn. Idealną przesłanką potwierdzającą tę tezę była chociażby sprzedaż biletów na ten ligowy klasyk. Z dniem 20. marca ruszyła sprzedaż zamknięta, która umożliwiała zakup wejściówek posiadaczom karnetów. Wspomnieć należy, że każdy z nich nabyć mógł aż 9 biletów dla swoich najbliższych. W ten oto sposób, w ciągu trzech dni połowa INEA Stadionu została zapełniona. Po upływie tego czasu ruszyła część otwarta sprzedaży i każdy pozostały kibic poznańskiej drużyny mógł zakupić wejściówkę na to spotkanie. O ile zdążył – pozostała część biletów rozeszła się bowiem w trzy godziny! Oznaczało to tylko jedno… Na trybunach stadionu zasiądzie komplet publiczności.

Bilety na spotkanie Lecha z Legią wyprzedane

www.lechpoznan.pl

 

Wojna poznańsko-warszawska

Do niedzielnego szlagieru Lech Poznań podszedł z bilansem dwóch bezbramkowych remisów, w przeciągu ostatnich dwóch spotkań, goście z Warszawy mogli pochwalić się lepszą sytuacją, bowiem mieli na swoim koncie dwa zwycięstwa. Zarówno zespół gości, jak i gospodarzy przystąpił do niedzielnego starcia w najmocniejszym składzie. W podstawowej jedenastce lechitów brylował Dawid Kownacki, u gospodarzy główną rolę w zdobywaniu bramek pełnił Michał Kucharczyk. Równo o godzinie 18:00 do ligowego hitu przystąpiła poznańska drużyna dysponująca najlepszą defensywą w lidze oraz warszawski zespół z największą liczbą goli w sezonie. Jednak, o tym, która formacja okazała się lepiej przygotowana na to spotkanie, mieliśmy się dopiero przekonać.

Stadion Lech Poznań

fot. Adam Ciereszko

Niemożliwe jednak istnieje

Do ataku pierwsi ruszyli poznaniacy i to do nich należał początek spotkania. Groźnie zrobiło się tuż przed przerwą kiedy futbolówka uderzona głową przez Miroslava Radovicia zatrzymała się na poprzeczce! Pomimo nadziei obudzonych w sercach Wojskowych, obydwie drużyny schodziły do szatni z bezbramkowym remisem. Po przerwie spotkanie upływało pod znakiem wymiennych ataków obu drużyn. Aż do 82. minuty, kiedy to po centrze Jevticia z prawej strony boiska, szczupakiem piękną bramkę zdobył Tomasz Kędziora. Kibice na trybunach oszaleli z radości, zapowiadało się wielkie święto w Poznaniu. Jednak do końcowego gwizdka pozostało jeszcze osiem minut i gdy podopiecznym Nenada Bjelicy zdawało się, że trzy punkty zostaną w Poznaniu, stało się dla nich coś niemożliwego. Kolejorz tylko przez sześć minut zajmował miejsce wicelidera, bowiem w 88. minucie w polu karnym Lecha doszło do zamieszania, którego skutkiem była wyrównująca bramka zdobyta przez Dąbrowskiego. Tym razem cieszył się sektor fanów Mistrza Polski. Jednak tego co stało się w ostatniej minucie doliczonego czasu, nie spodziewał się chyba nikt. Gola na wagę zwycięstwa dla legionistów zdobył Kasper Hamalainen i po raz drugi w tym sezonie pogrążył swój były klub.

Radość piłkarzy Kolejorza

fot. Adam Ciereszko

Co dalej?

Zespół wojskowych się cieszy. Po niedzielnym klasyku zajmuje drugie miejsce w tabeli i do prowadzącej Jagiellonii traci tylko jeden punkt. Jednak co z Kolejorzem? Według wypowiedzi piłkarzy podanych przez oficjalną stronę Lecha, zawodnicy nie mają zamiaru się załamywać. Trener Nenad Bjelica również przyznaje, że to potknięcie to nie porażka, lecz lekcja dla całego zespołu. Do końca sezonu pozostało dziewięć ligowych spotkań. Czy drużyna Chorwata, który już stał się idolem przy Bułgarskiej będzie w stanie się podnieść i powalczyć o podwójną koronę? A może zapewnienia szkoleniowca i bojowa postawa lechitów to tylko zasłona dymna drużyny, która nie potrafiła wygrać trzech ostatnich spotkań ligowych? Miejmy nadzieję, że ten jeden mecz nie zdemotywuje lechitów. W końcu sezon się jeszcze nie skończył!

Smutek lechitów po meczu

fot. Adam Ciereszko

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *